Czesław Skroban, co prawda nie był żołnierzem II Inspektoratu Zamojskiego AK, lecz oddziału WiN Jana Leonowicza "Burty", chociaż sam twierdził, ze "Burta" był podporządkowany organizacji M. Pilarskiego. Niemniej jednak jako ciekawostkę chciałbym przytoczyć okoliczności jego zatrzymania przez UB.
Czesław Skroban "Sobota", "Mały", "Mikrus", "Skała" urodził się 31 VIII 1926 r. w Suścu. Po ukończeniu 2 klas szkoły powszechnej w Suścu pracował w gospodarstwie rolnym rodziców. Jego ojciec Jan umarł w 1944 r. Gospodarstwo prowadziła matka Katarzyna, której pomagał.
Czesław Skroban "Sobota", "Mały", "Mikrus", "Skała" urodził się 31 VIII 1926 r. w Suścu. Po ukończeniu 2 klas szkoły powszechnej w Suścu pracował w gospodarstwie rolnym rodziców. Jego ojciec Jan umarł w 1944 r. Gospodarstwo prowadziła matka Katarzyna, której pomagał.
Od
kwietnia 1942 r. Czesław Skroban ukrywał się przed Niemcami z powodu uchylenia się od wyjazdu
na przymusowe roboty do Rzeszy. Z powodu faktu, że u jego ojca wcześniej ukrywali się dwaj żołnierze sowieccy z biegli z niewoli, którzy mieli kontakt z partyzantką, zabrali Cz. Skrobana ze sobą. W okresie od kwietnia 1942 r. do lutego 1944 r., pod pseudonimem "Sobota"
był żołnierzem sowieckich oddziałów partyzanckich m.in. Michaiła Atamanowa
„Miszki Tatara” i „Waśki Gruzina”. Później oddział partyzancki dołączył do partyzantki Kowpaka. "Sobota" w okresie luty-marzec 1944 r. przebywał "na melinie" w Borowcu lecząc chorobę nóg, a następnie dołączył do innego oddziału partyzantki sowieckiej. Podczas operacji „Sturmwind”, po wycofaniu się oddziałów komunistycznych dołączył do oddziału BCh Stanisława Basaja „Rysia”. Po ich rozbiciu ponownie dołączył do poprzedniego oddziału.
Tworzące się zręby nowej władzy komunistycznej potrzebowały osób "sprawdzonych w walce|" a takim był Skroban, jako członek sowieckiej partyzantki. Podjął pracę w Komendzie Wojennej NKWD w Tomaszowie Lub. Jednak widząc postępowanie komunistów wobec AK szybko zraził się do tego działania i zrezygnował ze służby. Od lipca 1944 r. do 6 III 1946
r. pomagał matce w gospodarstwie rolnym
i pracował jako robotnik leśny koło Suśca.
Jednocześnie był poszukiwany przez MO jako posądzany o kradzieże i zaczął się ukrywać. Szukał kontaktu z partyzantką, ale działająca konspiracja antykomunistyczna nie dowierzała mu jako byłemu partyzantowi "Miszki Tatara" i oddziałów sowieckich. W tym czasie doszło do sytuacji, gdy funkcjonariusze MO z Majdanu Sopockiego przeprowadzając rewizję w jego domu rodzinnym pobili dotkliwie jego matkę. W odpowiedzi na to w 1945 r. "Sobota" rozbroił posterunek MO
w Majdanie Sopockim. To spowodowało inne podejście do niego konspiratorów. Od stycznia-lutego 1945 r. został żołnierzem WiN plutonu Władysława Pardusa
„Kata” w oddziale Stanisława Kopcia "Ligoty".
6 III 1946 r. został zatrzymany przez funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej z Biłgoraja. Osadzono w
areszcie jako podejrzanego o kradzież, jednak z powodu braku dowodów został 18 III 1946 r. został zwolniony. Później przez jakiś czas pracował w gospodarstwie rolnym, a następnie wyjechał do Gdańska. W lutym 1947 r. powrócił do Suśca, a w marcu 1947 r. ujawnił
się. Od
maja 1948 r. ukrywał się jako poszukiwany przez MO. W maju 1948 r. nawiązał kontakt z pozostającym w konspiracji Janem Leonowiczem "Burtą", którego znał jeszcze z czasów okupacji niemieckiej. Początkowo odmawiał wstąpienia do jego oddziału WiN lecz w lipcu 1948 r. wszedł w jego skład. Był żołnierzem
patrolu Stanisława Samca
„Paska”, a często "chodził" z samym "Burtą". "Mały" przechowywał również radiostację, którą oddział otrzymał od Jana Kopra.
Antykomunistyczna działalność Skrobana zakończyła się 30 V 1951 r., kiedy został ujęty w zasadzce KBW i PUBP Tomaszów Lub.
zorganizowanej w zabudowaniach Jana Kopra w Oseredku.
W czasopiśmie „W Służbie Narodu” dowodzący
zasadzką sierż. Ryszard Trąbka z PUBP Tomaszów Lub. wspominał: „Wiedzieliśmy z
dokładnością do kilku dni kiedy bandyci przyjdą do swego informatora po
wiadomości i dlatego szef urzędu zdecydował się na wyznaczenie zasadzki. jej szczegóły zostały opracowane przy udziale majora Wołkowa z WUBP w Lublinie, a do realizacji wyznaczono mnie oraz Czesława Dudka – pracownika mojego
referatu. Do pomocy przydzielono nam ponadto dwóch żołnierzy KBW. Plan zasadzki
był prosty. Razem z Dudkiem mieliśmy siedzieć w stodole, do której mieli wejść
bandyci z informatorem o wpół do dwunastej w nocy. Taką właśnie porę wyznaczał przejeżdżający w pobliżu pociąg osobowy zdążający z Bełżca do Lublina, którego turkot miał być sygnałem do spotkania, a dla nas - do ujęcia bandytów. Zewnętrzną ochronę przy obu drzwiach stodoły
stanowili dwaj przydzieleni nam
żołnierze. Zadanie nie było łatwe, gdyż spodziewaliśmy się przybycia trzech członków bandy i nawet w
duchu dziwiłem się otrzymanemu poleceniu o konieczności ujęcia ich żywcem. Proporcje sił nie
gwarantowały przecież wykonania zadania zgodnie z założeniem. Ale z drugiej strony rozumiałem, że liczba uczestników akcji, ze względu na szczególne jej warunki, musiała być ograniczona do minimum. Ostre
pogotowie wyznaczaliśmy koło dziesiątej wieczorem. Żołnierze wychodzili po cichu ze stodoły, zajmowali w pewnym oddaleniu zakryte punkty obserwacyjne, a my dwaj stawaliśmy z obu stron wrót uważnie śledząc podwórko przez szczeliny między deskami ścian. Zbliżający się gwizd lokomotywy i narastający stuk wagonów wywoływał u nas ogromne podniecenie i napięcie [...] Po kilku dobach
bezskutecznego oczekiwania i daremnego lustrowania podwórza, po którym kręcił
się zawsze przed północą samotny informator, nasza cierpliwość została
nagrodzona. w kwadrans po przejechaniu lubelskiego pociągu zobaczyliśmy, jak do pomocnika bandytów podszedł uzbrojony
mężczyzna. Z zapartym tchem obserwowaliśmy przebieg wydarzeń, spodziewając się nadejścia kompanów przybysza. Jednak nikt więcej nie nadchodził. Ze strzępów dobiegającej do nas rozmowy zorientowaliśmy się, że bandyta przyszedł sam. Odetchnęliśmy z ulgą. Po krótkiej chwili obserwowani przez nas mężczyźni podeszli do wrót stodoły
rozchylili je i pochylając się pod poziomym drągiem wierzei weszli do środka. Pierwszy był uzbrojony bandyta. Szybko wysunąłem się zza skrzydła
wrót, stanąłem z nim twarzą w twarz i mocno schwyciłem go oburącz
obejmując jak do uścisku, starając się jednocześnie unieruchomić jego ręce. W pierwszej chwili pomyślał zapewne, że to żarty, bo roześmiał się i biorąc mnie za kogoś innego powiedział pojednawczym tonem: "Władek nie wygłupiaj się. Puść mnie". Postępujący za bandytą informator zorientował się w niebezpieczeństwie, zawrócił gwałtownie na podwórze, ale tu zagrodziły mu drogę automaty
żołnierzy. Z podniesionymi rękami stanął potulnie pod ścianą stodoły. My tymczasem sapiąc z wysiłku mocowaliśmy się w pogrążonej w mroku stodole.
Dudek chcąc pomóc w obezwładnieniu przeciwnika, zbliżył się do nas i nie rozróżniając w ciemnościach, chwycił mnie mocno za włosy. Na mój krzyk przypiął się do bandyty i tak spleceni wytoczyliśmy się na
podwórze. W sukurs przyszli nam żołnierze, z których jeden zarzucił bandycie na
szyję, chłopskie lejce wiszące na wozie, a drugi zręcznie wyłuskał mu zza pasa
granat, pistolet i długi nóż z tylnej kieszeni. Potem zaprowadziliśmy go na
posterunek. Był to „Mały”, jeden z najbliższych zauszników poległego „Burty”, mający na sumieniu kilka morderstw i wiele napadów rabunkowych. Jego zeznania pomogły nam w szybkim ujęciu pozostałych. [...] Z całej bandy pozostawał jeszcze na wolności tylko "Mogiłka" ale i jego dni były policzone. [...] Moi koledzy wytropili go jesienią 1953 r. w Lipnie, gdzie zginął w czasie wymiany ognia z grupą funkcjonariuszy" - Z.
Pilarz, Przyrzeczenie, „W Służbie
Narodu”, nr 51-52 (1293-1294), 17 XII 1978 r., s. 17.
W tak plastycznej formie R. Trąbka przedstawił po latach przebieg pierwszego zatrzymania żywcem żołnierza "Burty". W jego relacji wszystko jest jasne. Członkowie zasadzki siedzią "cicho" w stodole oczekując na złapanie partyzanta, zaś żołnierze KBW tylko nocą wychodzą zająć stanowiska. I nikt ich przez 5 dni nie zauważa, nie zaszczeka żaden pies, nie skrzypną wrota stodoły zwracając uwagę hałasem? To raczej niemożliwe.
Z dokumentów 3 Brygady KBW wyłania się jednak, różniący się w szczegółach, przebieg zasadzki i ujęcia "Małego" niż przedstawiony w relacji R. Trąbki.
I. Sytuacja: „W/g danych
WUBP Lublin […] członek b. bandy „Burty” Skrobon [sic! Skroban - dop. BS] Czesław bez pseuda ma przybyć
w dniach od 25/30.05.51 r. do jednej z dwóch wytypowanych melin w m. Oseredek.
Na miejscu urządzenia zasadzki 3 zabudowania nie ogrodzone od strony zachodniej południowej i wschodniej znajdują się zabudowania sąsiadów, natomiast od strony północnej pole odkryte. Stodoła w której urządzono zasadzkę (kpr. Musialskiego) posiadała dwa wejścia jedno od strony południowej drugie od strony północnej. […]
II. Siły grupy: Na zasadzkę wyznaczono grupę w sile 3-ch ludzi + 2-ch pracowników UB pod
d-ctwem kpr. Musialski[ego -dop. BS] Eugeniusza wyposażonych w PM wz. 41 granaty z j.o. amunicji. […] Czas
- wystawienie zasadzki dnia 26.05.51 r. o godz. 22.00 zlikwidowanie bandyty
dnia 31.05.51 r. o godz. 0.30.
Wnioski:
1. Wiadomość o przybyciu bandyty na melinę była pewna, gdyż pochodziła z pewnych źródeł WUBP Lublin.
2. Teren sprzyjał działaniom [w] zasadzce, gdyż masyw leśny
pozwalał na bliski dojazd samochodem a krzewy i zarośla rosnące w rejonie
zabudowań od strony południowej umożliwiły skryte dostanie do stodoły w której
urządzono zasadzkę.
3. Siły grupy i ognia były wystarczające do schwytania bandyty
żywcem, lub zlikwidowania go ogniem. […]
III. Decyzja dowódcy:
W celu schwytania bandyty Skroban
Czesława w porozumieniu z PUBP Tomaszów Lubelski dowódca Brygady zdecydował: "W
m. Oseredek […] wystawić dwie długotrwałe zasadzki wewnętrzne w sile 5 ludzi każda,
uzbrojona w broń maszynową. Na zasadzkę wytypować specjalnych żołnierzy z 6
kompanii 2 baonu [III Brygady KBW - dop. BS]. Zasadzki wystawić dnia 25.05.51 r. w godzinach nocnych i
utrzymać do chwili ujęcia bandyty lub do otrzymania rozkazu zejścia".
IV. Przebieg działania:
Dnia 23.05.51 r. Sztab Brygady otrzymał wiadomość z WUBP Lublin, że w dniach 23.05.51 r. - 30.05.51 r. na jedną z wiadomych melin w m. Oseredek [...] ma przybyć członek b. bandy "Burty" Skrobon Czesław bez pseuda. Po otrzymaniu wiadomości Dowódca Brygady zdecydował z G.O. "L" ściągnąć dcę 6 kompanii por. Cygan Emila + 5 żołnierzy, z których
zorganizować dwie zasadzki w sile 3-ch ludzi każda + 2-ch pracowników UB. Dla należytego opracowania planu zasadzek wyjechał ze Sztabu Brygady do PUBP Tomaszów Lubelski Kierownik Sekcji Operac.[yjno]. Rozpoznawczej kpt. Piesiur, który wspólnie z Szefem PUBP opracował plan zasadzek uzgadniając termin wystawienia zasadzek na dzień 23.05.51 r. godz. 22.00. […]
Dnia 25.05.51 r. o godz. 12.00 grupa w sile 6 ludzi podzielona na dwie
podgrupy:
jedna pod dctwem por. Cygana + 2 żołnierzy,
druga pod dctwem kpr.
Musialskiego + 2 żołnierzy
wyjechała samochodem z Lublina do Tomaszowa, gdzie zakwaterowała w koszarach G.O. "B". Z powodu danych PUBP Tomaszów Lubelski termin wystawienia zasadzek został odłożony na dzień 26.05.51 r. Dnia 26.05.51 r. o godz. 21.00 w/w grupy w sile 5-ludzi wraz z pracownikami PUBP Tomaszów Lubelski wyjechały samochodem z Tomaszowa przez m. Kunki, Grabowice, Majdan Sopocki do lasu, gdzie
grupa wysiadła i marszem ubezpieczonym udała się do m. Oseredek, gdzie
rozbijając się na dwie podgrupy w zabudowaniach wskazanych przez pracowników UB
wystawiono dwie zasadzki długotrwałe wewnętrzne, położone od siebie w
odległości około 300 m.
Zasadzka, w której dowódcą był kpr. Musialski
umieszczona została w stodole do której
było jedno wejście z południowej strony od budynku mieszkalnego. Kpr Musialski po wejściu do stodoły wystawił w dogodnym miejscu przy ścianie (gdzie był otwór) obserwatora, któremu dał zadanie i pas obserwacji, oraz kierunek prawdopodobnego przybycia bandyty, poczym wraz z całym składem zasadzki omówił przypuszczalny plan działania w razie przybycia bandyty. W celu lepszej
konspiracji i przykrycia bandyty ogniem oraz na wypadek przybycia większej
grupy bandy kpr. Musialski w porozumieniu z pracownikami UB strzelców [Józefa] Niepsuj i
[Lucjan] Muchajer umieścił w szopie obok stodoły. W stodole pozostał sam z pracownikami UB. Dnia
31.05.51 r. o godz. 0.20 kpr. Musialski obserwujący podwórze zauważył
podejrzany cień skradający się od strony południowej w kierunku stodoły. Po daniu umówionego znaku przez dcę zasadzki całość stanęła w gotowości bojowej. Bandyta po zbliżeniu się do stodoły z bronią w gotowości do strzału przystanął
i około 10 minut nadsłuchiwał, po czym w tej samej postawie zaczął wchodzić do
stodoły. Kpr. Musialski widząc wchodzącego bandytę, który za sobą zamknął
wierzeja błyskawicznym ruchem wytrącił mu broń z ręki i złapał go jednocześnie
za pas usiłując przewrócić na ziemię lecz bandyta dobrze zbudowany począł się bronić i razem z kpr. Musialskim
przewrócił się na ziemię gryząc go w rękę. Wymieniony kapral nie patrząc na ból trzymał silnie
w pasie szamoczącego się bandytę do chwili przyjścia z pomocą pozostałych
żołnierzy i pracowników UB, którzy rzucili się na leżącego mężczyznę ujmując go
żywcem. W czasie osobistej rewizji przy bandycie znaleziono oprócz broni opis radiostacji R.O.W. oraz w pobliskim lesie dwa granat. Po schwytaniu bandyty zasadzka została zdjęta o godz. 1.00 dnia 31.05.51 r. poczym grupa kapr. Musialskiego wróciła do m. Tomaszów Lubelski, gdzie zdano bandytę do PUBP ” - IPN BU 679/1092, k. 60-62.
Inną liczbę osób w zasadzce opisuje również protokół zatrzymania Skrobana z 31 V 1051 r.: "Ja funkcjonariusz Pow.[iatowego] Urz.[ędu] Bezp.[ieczeństwa] Pub.[icznego] w Tomaszowie Trąbka Ryszard wraz z grupą 3 żołnierzy KBW dokonaliśmy ujęcia ukrywającego się Skrobana czł.[onka] bandy "Burty" który był z bronią ałtomat PPSz w dniu 30 V 51 r. około godz. 24.00 w miejscowości Oseredek bm. Majdan Sopocki pow. Tomaszów Lub. w stodole Kopra Jana do którego przybył na melinę. Podczas zatrzymania zachowywał się źle broniąc się do ostatka. Funk.[jonariusz] Pow.[iatowego] Urz.[ędu] Bezp.[ieczeństwa] Publ.[licznego] w Tomaszowie Lub. Trąbka". - IPN Lu 21/41/1, k. 7.
Sam Czesław Skroban, w rozmowie z Henrykiem Pająkiem wspominał tą sytuację: "Moja wojaczka zakończyła się w stodole u Jana Kopra "Jancio". czekali tam na mnie przez wiele dni i nocy. Tej ostatniej czaili się na mnie Ryszard Trąbka, Roma Dudek, Gierczak, Bednarz, Pokrywka - wszyscy z UB oraz milicjanci Henryk Kuryluk i Grad. Do stodoły wprowadził mnie "Jancio". Zaraz po przekroczeniu wrót ktoś chwycił mnie mocno w pół. [...] Przez chwile wydawało mi się, że to jakiś żart ale w następnym momencie wczepiło się we mnie kilka rąk i zrozumiałem, że to nie przelewki. [...] Jakimś nadludzkim wysiłkiem, bo przecież nie bez powodu miałem m.in. pseudonim "Mały" udało mi się wywlec ze sobą i na sobie ten kłąb paru ludzi na zewnątrz stodoły. tam jeszcze dość długo nie mogli sobie ze mną poradzić. Zanim to się stało wszyscy razem wtoczyliśmy się w zagłębienie przed oborą wypełnione gnojowicą, że potem przez kilkanaście dni śmierdziałem w celi gnojówką. Kiedy mnie ju obezwładnili kazali siostrze "Jancia" podać końskie lejce. Skrępowali mnie jak niemowlę w beciku i dopiero wtedy rozbroili i dokładnie przeszukali zabierając pepeszę, visa, granat i ukryty w cholewie buta nóż sprężynowy. Zawieźli mnie do Tomaszowa do siedziby Bezpieki. Z miejsca przystąpili do ostrej obróbki czyli bicia". - H. Pająk, Burta kontra UB, Warszawa 2014, s. 204-206.
Analizując ww. dokumenty, pomijając nieścisłości dot. tego kto pierwszy ujął Skrobana, należy zadać pytanie jak to możliwe, aby zasadzka na "Małego" nie została spostrzeżona przez okoliczną ludność ani gospodarza posesji Jana Kopra? Wydaje się to niemożliwe, zaś przedstawione relacje nic na ten temat nie mówią. Nie ma bowiem możliwości, aby przez kilka 5 nie zauważono pobytu członków zasadzki na terenie obejścia. Ze szkicu wynika, że w skład posesji wschodziła stodoła, szopa, chlew i dom, którego okna wychodziły na stodołę. Praca w gospodarstwie rolnym ma bowiem swoje wymogi, w co wchodzi również karmienie zwierząt gospodarskich, które tu występowały (chlew), a co za tym idzie konieczność wchodzenia przez gospodarza do pomieszczeń inwentarskich tj. szopy czy stodoły aby dostarczyć zwierzętom słomy czy siana. Nadto każdy intruz zostałby natychmiast wykryty przez psa, który w tym czasie z reguły przebywał na terenie posesji, zaś jego szczekanie musiałoby od razu, przy przyjściu obcych ludzi 26.05.1951 r. zwrócić uwagę gospodarza. Nawet jeśli ten gospodarz nie miał psa to na posesjach z reguły były psy gospodarskie, które nocą puszczano luzem. Chyba, że gospodarz oraz jego sąsiedzi specjalnie odizolowaliby psy, aby nie zdradziły tego faktu. Poza tym żołnierze nie mogli przebywać cały czas w ukryciu musieli coś jeść i załatwiać potrzeby fizjologiczne, a to ewidentnie naraziłoby ich na możliwość wykrycia przez mieszkańców. Oczywiste jest, że KBW chciało podejść niezauważenie do posesji, ale nie z powodu obawy przed ich wykryciem przez właściciela, co raczej okolicznych sąsiadów, aby ci nie przestrzegli partyzantów.
Dodatkowo w aktach sądowych sprawy Skrobana nie wynika, aby "meliniarz" został zatrzymany oraz przedstawiono mu zarzuty pomocy "zbrojnej bandzie", co było regułą w sytuacji ujęcia lub zabicia partyzantów na posesjach osób z nimi współpracujących np. Świszczów z kol. Alojzów po śmierci Henryka i Wacława Kwaśniewskich 15 XII 1951 r.
Dodatkowo w aktach sądowych sprawy Skrobana nie wynika, aby "meliniarz" został zatrzymany oraz przedstawiono mu zarzuty pomocy "zbrojnej bandzie", co było regułą w sytuacji ujęcia lub zabicia partyzantów na posesjach osób z nimi współpracujących np. Świszczów z kol. Alojzów po śmierci Henryka i Wacława Kwaśniewskich 15 XII 1951 r.
Co więcej przesłuchiwany przez UB Skroban zeznawał o Janie Koprze "Janciu": 5.06.1951 r. - "Z osób zaufanych naszej bandy wywiad przeprowadzał nam przeważnie Koper Jan przezwisko "Jancio" zam. w Oseredku, który przychodził do lasu i mówił nam gdzie jest wojsko w terenie lub funckj.[onariusze] M.Ob. lub UB". Na pytanie o współpracowników oddziału Skroban podał m.in. : "Koper Jan przezwisko "Jancio" (posiada gospodarstwo około 9-co morgowe) Do w/w-ego od 1948 r. do lata 1950 r. zachodziłem po żywność. a od tej pory do czasu zatrzymania zachodziła cała nasza grupa z "Burtą" na czele. Ja "Burtę" skontaktowałem z nim. Ponadto przechowywał nam radio "Telefunken" za co otrzymał od nas dwa koce, które pochodziły z rabunku z domu wypoczynkowego w Skwarkach. W/w kontaktował w razie zagubienia się od grupy" - IPN Lu 21/43/1, k. 26, 28.
2.04.1952 r. w sprawie radiostacji Skroban zeznał, że: "W sierpniu tegoż roku [1950] "Burta" dał mi 5000 zł i polecił mi przynieść od Kopra Jana zwanego popularnie "Janciem" zam. w Oseredku gm. Majdan Sopocki aparat radiowy, za który kazał mi "Janciowi" zapłacić te 5000 zł. Zaznaczam, że kilka dni przedtem byłem obecny przy rozmowie "Burty" z "Janciem" gdzie właśnie "Jancio" mówił "Burcie", że posiada aparat radionadawczy. [...] W dalszej rozmowie z "Burtą" "Jancio" powiedział, że [...] chce ten aparat sprzedać. [...] Wtedy to udałem się do "Jancia" i mu o celu mego przybycia powiedziałem. "Jancio" kazał mi poczekać koło stodoły a sam poszedł do [...] skąd po chwili wrócił z nim przynosząc ze sobą aparat nadawczy. [...] Wtedy ja wręczyłem jednemu z nich ale któremu tego dokładnie nie pamiętam 5000 zł które to dał mi "Burta". - IPN Lu 21/43/1, k. 189-190. Z tego wynika, że osoba, o której zeznawał była tożsama z "meliniarzem", w którego został złapany. Nie tylko więc przekazał oddziałowi WiN radioodbiornik, ale aktywnie pomagał. Czy został oskarżony? Z materiałów sprawy to nie wynika. a przecież w tym czasie obowiązywały przepisy KKWP, które nawet za niepoinformowanie o tym, że widziało się partyzantów przewidywał karę do 5 lat więzienia. Za jednokrotne udzielenie pomocy oddziałowi "Burty" można było zostać skazanym i takie przypadki miały miejsce w rzeczywistości. Natomiast Jan Koper został przesłuchany na okoliczności dot. przekazania radia w dniu 12.11.1952 r. Zeznawał jako świadek i z materiałów nie wynika, aby był osadzony w więzieniu. Co więcej podawał, że nie mieszkał już w Oseredku lecz pod Lublinem, gdzie pracował w zakładzie przemysłowym. Potwierdził jedynie fakt, że radioodbiornik znalazł w lesie i nieodpłatnie dał go Skrobanowi. Z powyższego zdaje się wynikać, że przyczynił się on do zatrzymania "Małego" informując UB o miejscu spotkania i wiedząc o zasadzce w zabudowaniach.
Z analizy meldunku KBW zdaje się wynikać, że nie było drugiej zasadzki u innego gospodarza, a jej opis miał na celu wprowadzenie w błąd. Wiedziono na którą z "melin" miał przybyć Skroban i tylko tam rzeczywiście wystawiono zasadzkę. Druga ekipa KBW, oddalona o 300 metrów, miała po prostu spowodować, aby w okresie urządzonej zasadzki nikt z mieszkańców nie przekazał o niej informacji partyzantom, w tym np. pozamykać psy itp. Wątpliwe jest również to, że Skroban miał wejść do stodoły, jak według raportu KBW z bronią "w gotowości do strzału" i żeby kpr Musialski wytrącił mu broń z ręki, gdyby bowiem tak było złapanie go za pas, celem przewrócenia nie zapobiegłoby strzelaninie. Poza tym brak było podstaw, aby Skroban musiał się czegoś obawiać, bowiem jak wskazują Trąbka i Skroban, do stodoły wprowadził go właściciel posesji, któremu ufał jako zaufanemu współpracownikowi oddziału "Burty". Poza tym Skroban wspominał, że rozbrojono go dopiero po skrępowaniu lejcami, co wskazuje, że automat miał prawdopodobnie na plecach. Zresztą meldunek KBW wskazuje, że z broni miał tylko "pepeszę", o o broni krótkiej za pasem wspominał Trąbka (wg Skrobana miał "Visa"). Kolejną kwestią jest to, że prawdopodobnie nie spodziewano się nadejścia większej ilości partyzantów bo w tym wypadku zasadzka miałaby większą liczbę osób. Zgodzić się w tym zakresie należy z depozycjami Trąbki, iż "proporcje
sił" tj. ilość 5 osób nie gwarantowało ujęcia większej grupy partyzantów. Oczywiście fakt współdziałania z gospodarzem nakazuje odrzucić twierdzenia Trąbki, iż "rozumiałem, że liczba uczestników akcji, ze względu na
szczególne jej warunki, musiała być ograniczona do minimum" wskazujące niby na działanie bez wiedzy właściciela posesji jako niemożliwe do przeprowadzenia w rzeczywistości, z powodów przedstawionych wyżej.
Czesław Skroban po zatrzymaniu przeszedł gehennę śledztwa i stanął przed sądem. WSR w Lublinie, pod przewodnictwem kpt.
Bolesława Kardasza, wyrokiem z dnia 16 V 1953 r. sygn. Sr 206/53 skazał go na
karę śmierci i przepadek całego mienia. Partyzant spędził dwa miesiące w oczekiwaniu na jej wykonanie, do czasu, gdy wyrokiem Naczelnego Sądu Wojskowego w Warszawie z 14 VII 1953 r. wyrok śmierci zamieniono mu na dożywotnie pozbawienie wolności. Później był osadzony w kilku różnych więzieniach, zaś na wolność wyszedł 30 IX 1961 r.
Bartłomiej Szyprowski
Bartłomiej Szyprowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz