Komunistyczna
służba bezpieczeństwa zwalczała wszelkie próby oporu osób podejmowane wobec władzy. Ścigano żołnierzy antykomunistycznych grup zbrojnych, ludność była poddana inwigilacji,
aby wykryć konspiracyjne organizacje oraz ich współpracowników. W sytuacji
ich ujawnienia podejmowano próby aresztowań, które czasem kończyły się śmiercią
żołnierzy, którzy woleli śmierć w walce niż "kazamaty" i tortury UB. Ci, którzy jednak dostali się w ich ręce przy
użyciu brutalnych byli przesłuchiwani na temat struktury organizacji,
nieujętych żołnierzy i współpracowników, a później oskarżani i przekazywani do Wojskowego Sądu Rejonowego, który złożony z sędziów przychylnych "nowej władzy" miał z zadania skazać oskarżonych. Wyroki sądowe epatowały informacjami mającymi w sposób propagandowy przedstawić "dobrobyt" nowego państwa przeciwstawiając temu "wyklętych" jako pozbawionych skrupułów morderców, którzy według propagandy komunistycznej "byli siłami wstecznictwa godzącymi w działania chłopa i robotnika, którzy w pocie czoła pracowali na dobrobyt".
Takiemu działaniu służyła również medialna nagonka na oskarżonych w radio i gazetach, których przedstawiciele brali udział w większości procesów pokazowych.
Zgodnie ze
stanowiskiem prezentowanym przez Ministra Bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza w piśmie z 11 listopada
1946 r. do szefów Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, w celu właściwego
uwypuklenia „zbrodni” oskarżonych w procesach sądowe przed Wojskowymi Sądami
Rejonowymi, organy bezpieczeństwa winny współpracować z prasą i radiem. W
piśmie nakazywano:
1. Zaznajamianie
przedstawicieli prasy w przeddzień rozprawy z istotnymi momentami politycznymi
procesu,
2. Wskazanie
prasie w toku procesu na zbrodnicze i zdradzieckie oblicze przywódców
reakcyjnego podziemia i jego członków oraz zgniliznę moralną panującą w tym
środowisku, co powinno znaleźć odbicie w sprawozdaniach prasowych,
3. Urządzenie
procesu w dużej sali i zaproszenie na rozprawę aktywistów partii politycznych,
organizacji młodzieżowych, Związków Zawodowych i Samopomocy Chłopskiej,
4. Wskazanie
partiom politycznym na celowość urządzania wieców sprawozdawczych z procesu w
największych zakładach pracy i w terenie, gdzie działali skazani,
5. Nagrywanie na
płyty zeznań oskarżonych, względnie świadków szczególnie kompromitujących
reakcję i podawanie ich przez radio.
Podnoszono, że
przebieg procesu karnego przed WSR miał uczyć patriotyzmu „masy ludowe” i
stanowić groźne ostrzeżenie dla „grup reakcji”. To "uczenie patriotyzmu" stanowiło najczęściej ostrzeżenie dla osób o nastawieniu przeciwnej "nowej władzy" i było jednym ze sposobów sterroryzowania społeczeństwa.
"Wyklęci", którzy stanęli przed sądami mieli być nie tylko unicestwieni fizycznie lub na długie lata pozbawieni wolności, warunków rozwoju gospodarczego - swoich i rodziny (konfiskata majątku często orzekana w wyrokach sądowych) oraz po wyjściu na wolność pozbawieni możliwości dalszego kształcenia czy pracy odpowiadającej ich wykształceniu, lecz również pamięć o nich miała zostać spotwarzona. Społeczeństwu mieli kojarzyć się nie ze znojną walką o uzyskanie niepodległego bytu państwa polskiego lecz jedynie z "czynami kryminalnymi w celu osiągnięcia własnej korzyści". Teza ta była oczywiście fałszywa, co wynika m.in.z szeregu rozpracowań UB oraz dokumentów sądowych, niemniej jednak w ówczesnym czasie dostęp do akt ww. spraw był zakazany. Społeczeństwo ówczesne, w szczególności osoby niezwiązane z walką antykomunistyczną czy też nie będące członkami rodzin lub znajomych oskarżonych, kształtowało bowiem swoje osądy na temat różnych dziedzin życia ze środków masowego przekazu, tj. radia i gazet. Dlatego gazety bardzo często epatowały krzykliwymi tytułami oczerniającymi oskarżonych jako szpiegów obcego wywiadu, i dywersantów. przypisywano im równe negatywne działania np. libacje alkoholowe czy mordowanie "spokojnych obywateli" lub aktywistów PPR-PZPR, SP i ZWM.
Propagandowe przedstawienie przebiegu procesu karnego nie ominęło również członków II Inspektoratu. Przebieg procesu dowódcy organizacji Mariana Pilarskiego "Jara" i jego podkomendnych relacjonowały nie tylko gazety na terenie Zamojszczyzny, ale prawdopodobnie z uwagi na fakt, że oskarżonymi byli zakonnicy z klasztoru o.o. bernardynów w Radecznicy oraz prowincjał tego zakonu o. Andrzej Szepelak jego echa, oczywiście ukazując oskarżonych w negatywny sposób, dotarły do również do mieszkańców Krakowa, Śląska i Kielecczyzny. Prawdopodobnie było to pokłosiem przygotowywanej przez organy
bezpieczeństwa rozprawy z kościołem katolickim. Dlatego tytuły prasowe
eksponowały pomoc zakonników jako działalność zbrodniczą wymierzoną w
ustrój kraju narzucony po 1944 r. Cytowano wybrane propagandowo zeznania oskarżonych oraz mowę prokuratora."Wyklęci", którzy stanęli przed sądami mieli być nie tylko unicestwieni fizycznie lub na długie lata pozbawieni wolności, warunków rozwoju gospodarczego - swoich i rodziny (konfiskata majątku często orzekana w wyrokach sądowych) oraz po wyjściu na wolność pozbawieni możliwości dalszego kształcenia czy pracy odpowiadającej ich wykształceniu, lecz również pamięć o nich miała zostać spotwarzona. Społeczeństwu mieli kojarzyć się nie ze znojną walką o uzyskanie niepodległego bytu państwa polskiego lecz jedynie z "czynami kryminalnymi w celu osiągnięcia własnej korzyści". Teza ta była oczywiście fałszywa, co wynika m.in.z szeregu rozpracowań UB oraz dokumentów sądowych, niemniej jednak w ówczesnym czasie dostęp do akt ww. spraw był zakazany. Społeczeństwo ówczesne, w szczególności osoby niezwiązane z walką antykomunistyczną czy też nie będące członkami rodzin lub znajomych oskarżonych, kształtowało bowiem swoje osądy na temat różnych dziedzin życia ze środków masowego przekazu, tj. radia i gazet. Dlatego gazety bardzo często epatowały krzykliwymi tytułami oczerniającymi oskarżonych jako szpiegów obcego wywiadu, i dywersantów. przypisywano im równe negatywne działania np. libacje alkoholowe czy mordowanie "spokojnych obywateli" lub aktywistów PPR-PZPR, SP i ZWM.
Opisywały go m.in:
"Dziennik Polski",
"Sztandar Ludu"
"Trybuna Robotnicza"
"Życie radomskie".
Kolejnym procesem żołnierzy II Inspektoratu, który przedstawiono w gazetach Zamojszczyzny była rozprawa sądowa trzech żołnierzy oddziału Stanisława Pakosa "Wrzosa": Mieczysława Szewczuka "Włocha", Hipolita Dudy "Turka" i Pawła Kalinowskiego "Francuza".
P. Majer, Aparat
bezpieczeństwa publicznego a organy wymiaru sprawiedliwości – elementy
współpracy [w:] Przestępstwa sędziów
i prokuratorów w Polsce lat 1944-1956, red. W. Kulesza i A. Rzepliński,
Warszawa 2000, s. 479,
A. Dzięcioł, Rola sądownictwa wojskowego w
utrwalaniu władzy ludowej w Polsce (1944-1948), Warszawa 1977, s. 224.
Bartłomiej Szyprowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz